Oj żeby mi się tak chciało jak mi się nie chciało. Przez ostatni weekend totalnie się rozleniwiłam. Jednak jak zawsze w poniedziałek biorę się do roboty. Wczoraj miałam w planie wieczorny bieg, niestety sprawy rodzinne pokrzyżowały mi plany.
Aby zrekompensować wczorajszy zastój postanowiłam pobiegać dziś rano. Oj łatwo postanowić trudniej zrobić. Najpierw walka ze samą sobą o to czy w ogóle wstać. Zwaliłam się z łóżka i doczołgałam się do łazienki gdzie wsunęłam na siebie dres i jeszcze śpiąc wyszłam na zewnątrz. Tam przywitał mnie rześki poranek.
Postanowiłam dziś wolniej rozbiegać się po przerwie. Złapałam wiec aparat i pobiegłam, moją pierwszą trasą do biegania.
Na drodze rześka mgła sprawiła ze zaczęłam pomału się budzić. Poranek był piękny.
Zbiegając z wału zauważyłam że będąc niżej (o dziwo bliżej rzeki) mgła zniknęła i ukazał mi się piękny wschód słońca. Temperatura idealna do biegania, poczłapałam więc chętnie do przodu.
I z powrotem, widoki super.
A po treningu jeszcze małe rozciąganie i chłodny prysznic.
Cudowny początek dnia, polecam.
biegam po podobnym terenie las to moje żródło tlenu :))
OdpowiedzUsuńzapisujesz sie na 5 maraton treningowy blogerek ?:)) zachecam !;)
OdpowiedzUsuńpiękne miejsce do biegania, nawet bym się nie zastanawiała ani chwili:) wszystko lepsze niż kostka
OdpowiedzUsuńtereny piękne... widzę się tam na nordic walkingu ;)
OdpowiedzUsuń