środa, 10 lutego 2016

Wiosna, wiosna

Na stronach internetowych, forach, blogach wyraźnie już czuć wiosnę. Akcje oczyszczania, zaczynamy biegać, ćwiczyć itd. Z jednej strony to fajna mobilizacja, kiedy wie się że jeszcze ktoś tak jak ja walczy ze swoimi słabościami. Z drugiej jednak strony to zagrożenie dla tych mniej wytrwałych osób, które szybko poddają się widząc jak "internetowej koleżance" super idzie a u mnie nic. 

Tak, tak ja również wiele razy tak się czułam, przez co mój zapał topniał jeszcze szybciej. Chciałabym napisać że tym razem będzie inaczej, że się nie poddam. Jednak czy warto aż tak bardzo się spinać. Może lepiej sobie odpuścić, dać na luz. Kurcze jak się potknęłam to trzeba się podnieść i może kulejąc, może nieudolnie, może nie tak szybko ale trzeba iść dalej do wytyczonego celu.

Właśnie z takim podejściem obecnie podchodzę do sprawy odchudzania, być może trzeba do tego dojrzeć/dorosnąć.   Czy to że nie schudnę sprawi, że będę innym człowiekiem niż teraz jestem? No nie! 
Czy moi najbliżsi przestaną mnie kochać? No nie! Więc po co ta spina?

Z perspektywy czasu, patrząc na moje historie odchudzania myślę sobie, że największą trudność nie sprawiało mi sprostanie założeniom (często zbyt wygórowanym), ale pokonanie samej siebie i swojego negatywnego myślenia. Na szczęście usunęłam "napinkę" z mojej głowy. Do odchudzania, a raczej do powrotu do sprawności fizycznej i dobrej formy podchodzę z radością i nawet jak nie mogę się podnieść po porażce w danej chwili to nic nie szkodzi. Jeśli trzeba posiedzę, odpocznę i znów idę dalej do celu.

Życzę wszystkim wiosny w waszych sercach przede wszystkim do samych siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz