czwartek, 4 września 2014

Sukcesy i wpadki

Mój wczorajszy dzień prawie zakończyłam wyrzutami sumienia. Piszę prawie bo miałam taką chwilę załamania ok godz 19 kiedy przejedzona myślałam o tym żeby ten dzień zaliczyć do dnia odpoczynku.
Ogólnie dzień zaczęłam dobrze. Śniadanie, II śniadanie, przekąska iii OBIAD. No niestety przy obiedzie trochę zaszalałam. Zjadłam duży talerz zupy grochowej podbitej śmietaną z makaronem i ugotowane golonko z indyka bez skóry. Tak bardzo się tym najadłam że ogarną mnie ogólny niechciej przeplatany wyrzutami sumienia typu:

"Jak mogłam tyle zjeść"?,
"Mogłam zjeść połowę tego golonka a teraz się źle czuję ",
"Ale dieta, pogratulować tylko"

a później:

"Nie chce mi się dziś jeździć"
"Przecież nie chce się przetrenować"
"Teraz się przeforsuję a później będę leżeć"
"Raz w tygodniu przecież mogę mieć przerwę"

Na szczęście jakaś część mnie krzyczała w mojej głowie

"Nażarłaś się? odpoczęłaś? To teraz bierz dupę w troki i na rower"

I Tak właśnie zrobiłam. :)

Na rowerze jeździ mi się ogólnie ok, trochę bolą cztery litery (wiadomo nieprzyzwyczajone), ale wieczory są chłodne i jeździ się przyjemnie. Mój rower nie jest sprzętem wyczynowym więc o łamaniu prędkości raczej nie ma mowy, jeździ się na nim dość ciężko. Jeżdżę w tempie średnio 3,5 min na km.

Tak sobie wczoraj myślałam jadąc, że jadę wolniej niż nie jeden biegacz biega :) ale tym sobie głowy nie zawracam, jak się porównywać to z równymi sobie :)

Czytam czasem na blogach biegaczy ze lamią bariery samych siebie, ja wczoraj na rowerze zdecydowanie walczyłam z własnym lenistwem i udało się. w sumie mój wynik to 1,5 godz jazdy - ok 19 km przejechane :)

Jestem z siebie dumna, golonko spalone :)  

Czy mogło być lepiej??? Zawsze może być lepiej. Ale wczoraj treningowo nie mogło być, schodząc z rowera chciałam zrobić jeszcze choć 20 przysiadów i z czystym sercem przyznaję nie dałam rady nawet jednego. Moje nogi powiedziały: "dość, jeśli jutro chcesz chodzić, marsz do domu " :).

W nagrodę za super trening zafundowałam im gorącą kąpiel w piance :)

Dziś kolejny piąty dzień, zastanawiam się nad wyzwaniem może złamać granice 20 km ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz